Strona:PL May - Matuzalem.djvu/97

Ta strona została skorygowana.

— Ja jestem tym strategikiem — odpowiedział grubas. — Hier is het slagveld en de belegering; en vij zijn dappere krijgslieden; jagen wij alzoo o ze wyanden buiten vela! — Tu jest pole bitwy i oblężenie; jesteśmy mężnymi wojownikami; wygonimy więc wroga w pole!
Jego tłusta twarz tak radośnie błyszczała, że można mu było brać za złe gościnności. Kapitan wszakże nie wybaczył mu jeszcze poprzedniego przytyku i rzekł:
— Jak. mijnheer, chce pan nas ugościć? To uchodzi jedynie wśród dobrych przyjaciół. Pan zaś jesteś nam zupełnie obcy.
Właśnie dlatego was prosiłem, że nie chcę wam być obcy, — odpowiedział grubas. — Chętnie zostałbym waszym przyjacielem i pojechałbym z wami do Kantonu, gdyż niełatwo znajdę tak dobre towarzystwo. Czy pozwolicie?
— Naturalnie, naturalnie, drogi przyjacielu! — odparł Matuzalem. — Wprawdzie niechętnie pijam z cudzej kieszeni, ale tak sympatycznej propozycji nie mogę odrzucić. Pozwólmyż tym razem. Nie zawsze można dostać niemieckiego piwa w tej krainie warkoczy. Oto moja ręka; bądźmy dobrymi kamratami!
Uścisnął rękę Holendra. Również Godfryd uchwycił ją, potrząsnął z entuzjazmem i zawołał:
— Oto i moich pięć palców; później może nawet przycisnę pana miłe oblicze do mego bijącego serca. Stań się pan jednym z nas i to najgrubszym!

93