rzę, z której żyjemy, gdyż jesteśmy biedni i mamy tylko to jedno zwierzę. Szukałam jej i przyszłam do rzeki. Właśnie chciałam ją zabrać ze sobą, gdy wtem nadszedł Szir Saleki, ten człowiek bez litości, ten najokrutniejszy zbójca z gromadą wojowników Mir Mahmalli. Prosiłam go o litość, gdyż my jesteśmy w wojnie z jego szczepem; wyszydził on mą prośbę i przebił oszczepem moją ulubioną kozę. Następnie naradzano się, co zrobić ze mną. Te potwory nie chciały wprawdzie broni swej zmazać krwią niewieścią, ale mimo to miałam śmierć ponieść. Postanowili zatem puścić na mnie psy i zaszczuć mnie niemi. Miałam zatem pobiedz w najbliższe krzewy; tyle bowiem pozwolili mi ubiedz naprzód drogi. Pobiegłam więc, a potem pędziłam coraz dalej, a dalej, wołając na głos o pomoc Boską. Usłyszał On mą prośbę i ocalił mnie przez ciebie, o panie. Imię Jego niechaj będzie błogosławione po wieki!
— Zdążają więc za tobą wojownicy?
— Tak jest, pędzą za mną, ażeby widzieć rozszarpane me ciało.
Przestała mówić, patrząc mimowoli poza siebie; dostrzegła gromadę jeźdźców, jadącą ku nam przez najbliższe krzaki, którzy, dostrzegłszy nas, stanęli na chwilkę.
— Tam są, tam! — krzyknęła z przestrachem. — Uciekaj, inaczej zginiesz.
Pobiegła w jak największym pędzie ku rzece, ażeby dostać się na drugi brzeg i w ten sposób życie ocalić. Kasem pozostawał zawsze zdala za nami, a teraz zaryczał formalnie ku nam:
Strona:PL May Matka Boleściwa.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 —