jąc do jego konia. Biedne zwierzę runęło na ziemię, i naczelnik padł i stracił swą flintę.
— Ałłaha, Ałłaha, — zaryczał w wściekłości, podnoszą się z ziemi. — Skąd ty masz taką broń? Czy ukuł ci ją djabeł? Jak się nazywasz?
— Jestem chrześcijaninem z dalekiego kraju i nazywają mnie Kara Ben Nemsi effendi.
— Psie chrześcijański! Niechaj Ałłah spuści na cię gromy! Giń z mej ręki!
Porwał za karabin, aby zmierzyć do mnie, gdy wtem chwycił go za ramię jeden z mających lancę i zawołał do niego w jak największym przestrachu:
— Wstrzymaj się! Sprowadzisz na nas wszystkich śmierć! Broń tego chrześcianina daje sto, tysiąc kul jednę po drugiej, a nie potrzeba jej nabijać. Wystrzela on nas wszystkich, zanim my dotkniemy się naszej broni.
— Co, co mówisz? — zapytał naczelnik, spuszczając broń ku ziemi i patrząc jakby skamieniały i z otwartemi ustami na tego, co wyrzekł te słowa.
Ten opowiadał mu coś po cichu, iż nie mogłem go zrozumieć. Mówił on przez pewien czas do naczelnika i innych w wielkim zapale, wskutek czego mógł Halef włożyć do dwóch luf swego karabina nowe naboje. Kurdowie spoglądali na mówcę w zdumieniu, śledząc bacznie mą twarz i ruchy ciała, jakobym był ósmym nowo odkrytym cudem świata. Sam byłem ciekawy, gdzie ten człowiek mógł mnie poznać. Gdy przestał mówić, po-
Strona:PL May Matka Boleściwa.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —