Strona:PL May Matka Boleściwa.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.
—  35  —

czach, które mnie i jego zajmowały i zapytałem go, czy Ałłah nie obdarzył go dzieckiem. Po tem zapytaniu oblicze jego dotąd uśmiechnięte zasępiło się; patrzył przed siebie zamyślony, a potem rzekł:
— Nie, panie, nie odmówiono mi tego szczęścia, którebym prędzej nazwał nieszczęściem.
— Nieszczęściem? Przebacz mi, że cię o to pytałem. Jeżeli ci dziecko umarło, to wiesz, że jest u Ałłaha. Ale nie mówmy już o tem.
— Mówmy jednak o tem. Ty wiesz i znasz tu wszystko. Udzielić mi możesz rady, któraby ulżyła memu stroskanemu sercu. Mam syna, nie umarł on, a jednak nie żyje.
— Czy poszedł w obce kraje i nie powrócił?
— Jest on na obczyźnie i przybywa do nas często, gdyż kocha nas bardzo i przynosi nam wszystko, co sobie zaoszczędzi. Żyje on, a może już umarł dla nas.
— Jak to mam rozumie?
— Opowiem ci. Gdy napróżno spodziewaliśmy się dziecięcia, zrobiliśmy ślub, że gdyby Kismet (Bóg) zmiłował się nad nami, to syn nasz będzie żył i pracował dla Ałłaha i islamu. Ulitował się Ałłah i dał nam syna, prawdziwie rozkoszne dziecię! Chłopiec pełen miłości ku nam, rozumny był, och, rozumny bardzo. Posłaliśmy go do Diarbekiru do sławnego uczonego. Cierpieliśmy głód, ażeby tylko módz tego męża opłacić. Po trzech latach syn powrócił. Znał koran i wszystkie jego objawienia, wszystkie książki święte miał w głowie, a historję kalifów znał