Strona:PL May Matka Boleściwa.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.
—  43  —

nawet. Słowa twoje to smród. Powiesz jeszcze słówko, a zapomnę, że jesteś moim gościem!
— Jużeś o tem zapomniał, — odpowiedziałem.
— Tak, zapomniałem. A więc i ja mogę dokończyć, tutaj, bierz! — i uderzył mnie.
Przestraszony zamilkł na chwilę. Dopuścił się rzeczy niesłychanej, ale nie on, jeno dyabeł gniewu jego — uderzył mnie. Ponieważ uważałem to za niemożliwe, nie miałem się na baczności, i uderzył mnie całą swą olbrzymią ręką tak silnie w twarz, że potoczyłem się i chwyciłem za oko. Uderzył mnie w nos płaską ręką; wielki jej palec wśliznął mi się w jamę oczną; krew puściła mi się nosem; prawem okiem patrzeć nie mogłem; wyszło mi ono na wierzch tak, że je uchwycić mogłem.
Jeden, jednogłośny krzyk powstał naokół. Przyjmujący w gościnę wyzywał naprzód swego gościa, a potem go uderzył! Nigdy się to dotąd nie zdarzyło. Yussuf Ali był sam wściekły na siebie. Opuścił ramiona; patrzał na mnie w osłupieniu, pochwycił potem za ramię syna i rzekł, ciągnąc go za sobą:
— Chodź! Ma on słuszność. Sprawa ta nie należy do innych. Ja sam winienem mówić z tobą.
Zniknęli obydwaj. Fatima Marryah położyła mi obiedwie ręce na barki i szlochając, odezwała się:
— Panie, przebacz mu; nie wiedział, co czyni! Jest on zwykle dobrym człowiekiem,