Musimy prędko dostać się na tamtą stronę, ażeby go ocalić, gdyż Mahmallowie po tem, co zaszło, nie będą ociągali się zabić go.
Naczelnik potrząsnął głową i odrzekł:
— Jeżeli go zabiją, będzie to dla nas przyjemnem. Został on chrześcijaninem, nie dbamy o niego więcej.
— A więc wypieracie go się zupełnie?
— Jak najzupełniej!
— To pomnijcie na to, że jestem waszym gościem! Ja go uważam za brata, jest więc on i waszym, i wy macie obowiązek oswobodzenia go.
— Odstępca nie może być naszym bratem. Opuścił on Mahometa, niechaj go teraz Iza, w którego wierzy, ocali!
Na to powtórzył Yussuf Ali, który dotąd milczał, słowa te ponurym głosem:
— Opuścił Mahometa, niechaj go ocali Iza. Iza tego nie może uczynić. Mahmallowie są krwi łaknący i za silni.
— Ale Iza jest silniejszy od wszystkich ludzi, odrzekłem. — Halefie, czy pójdziesz ze mną?
— Tak jest, pójdę — odrzekł z gotowością mały dzielny Hadżi.
Ponieważ całą naszą własność odebraliśmy napowrót, więc miałem także swoje rewolwery. Weszliśmy do izby; wziąłem swój karabin. Gdyśmy już wyszli, stał Yussuf z swą długą lancą i rzekł:
— Panie, i ja idę. Muszę mieć syna napowrót.
— Zostań w domu. Na nic nam się nie przydasz.
Strona:PL May Matka Boleściwa.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.
— 46 —