Strona:PL May Matka Boleściwa.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.
—  50  —

niewytrzymania, i obejmował zdrowe oko tak, że ledwo na połowę mogłem je otwierać.
Pistacya stała może o dwanaście metrów od nas. Z tamtej strony drzewa odbywało się zebranie ludu, z tej naradzał się naczelnik z czterema Kurdami, którzy stanowili jego radę przyboczną. Lud był teraz spokojny, za to tem głośniej mówili radcy. Ustąpili na bok, ażeby rozstrzygnąć o losie jeńca. Skorośmy zajęli miejsce w ukryciu, usłyszeliśmy tak mówiącego naczelnika:
— Jest on dumnym z tego, że jest ochrzczonym i wyznaje Salib Izę (krzyż Chrystusa). Przyznał on się, że zna tego obcego effendiego, który zastrzelił nasze psy i konie. Jeniec jest oprócz tego zatwardziałym szyitą i synem szczepu Mir Yussufi, których krew pić musimy. Nadto zowie on niewiastę, która tyle nieszczęść na nas sprowadziła, matką swoją. Musi umrzeć, a że tak wysoko ceni i czci Salib Izę, to niechaj skosztuje jego słodkości na krzyżu. Kto ma coś przeciwko temu, niech się zgłosi.
Zgłosili się, ale nie na to, ażeby mieć coś przeciw zdaniu naczelnika, ale żeby przyklasnąć radośnie tej nieludzkiej myśli.
— Na krzyż z nim, zróbcie krzyż, musi być ukrzyżowany, — tak odzywały się całe setki głosów.
— Nie potrzeba krzyża robić! — zagrzmiał głos naczelnika. — Jeden silny pal w poprzek pnia drzewa, przy którym stoi, a krzyż jest gotów.
Wzniósł się nowy okrzyk radości i tryumfu, poczas którego zapytał mnie Halef: