czeństwom w innych miejscowościach. Miał on czas i ja go miałem, więc nie namyślając się długo, kazaliśmy konie okulbaczyć i dalej w drogę. Rih, skoro mnie ujrzał, poznał mnie natychmiast; musiałem wsiąść na niego, gdyż Hadżi uważał go za mą własność w czasie podróży, a sam wziął innego konia. Ruszyliśmy do Sindżaru, następnie do Mossulu, odwiedziliśmy Arabów ze szczepu Haddedihn, którego naczelnik darował mi tego ogiera; potem przybyliśmy do Kerkuku, gdzie stanęliśmy gościną u mutessarifa (wysoki urzędnik turecki), który gwałtem dal nam do posługi i obrony zbrojnego sługę, którego poznaliśmy na wstępie i którego Hadżi nazwał tchórzem. Nie miałem wprawdzie ochoty brać sobie na kark takiego nieużytecznego ciężaru, bo wiedziałem z góry, że nie on mnie, ale ja będę musiał go strzedz i bronić, ale mutessarif oświadczył mi, że bez tego człowieka zginę pomiędzy Kurdami, i napierał tak długo na mnie, dopóki nie zgodziłem się na tę przysługę, ażeby nie okazać się niewdzięcznym.
Co przewidywałem, stało się. Kasem, tak zwał się ów sługa, okazał się mężem o zajęczem sercu, który nie znał nawet dokładnie mowy kurdyjskiej. Gdybyśmy nie mówili biegle językiem Sazawów i Kurmandżidów, bylibyśmy musieli zaniechać naszej podróży. Na szczęście miał Kasem i dobre swe przymioty, które łagodziły jego tchórzostwo: miał dobre serce i przyjmował zarzuty, jakiemi go obsypywał Hadżi, tak spokojnie i z takim u-
Strona:PL May Matka Boleściwa.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —