Strona:PL May Matka Boleściwa.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.
—  6  —

śmiechem, jakgdyby go one wcale nie dotyczyły.
Z Kerkuku pojechaliśmy do Suleimaniah, a stąd do Rewandis i chcieliśmy właśnie dostać się na obszary perskie, ażeby dotrzeć do jeziora Urmiah. Nasz Kasem zaproponował nam, ażebyśmy w tym celu jechali wzdłuż mniejszej rzeki Sidaka, którą to drogą w krótszym czasie przejść mogliśmy granicę. Kasem nie chciał jechać tą drogą, bo obawiał się Kurdów szczepu Khosnaf, którzy w tym czasie rozbili namioty swe na brzegach Sidaki. Kurdowie ci słyną z łupiestwa i ślepej zagorzałości w swej wierze, ale takimi są wszyscy wogóle koczujący Kurdowie; dlatego też uparłem się na swojem i stąd to, jak to powiedziałem na wstępie, nazwał mnie Kasem szalonym, stokroć szalonym. Hadżi Halef poparł mnie, jak już powiedziałem, zarzucił Kasemowi tchórzostwo, i skierował na prawo, kędy płynęła rzeka Sidaka. Uczyniłem to samo; chcąc nie chcąc, musiał i Kasem jechać za nami, ale to nie przeszkadzało mu ciągle nas przestrzegać i na cały głos wołać:
— Zginiecie, jeżeli przestrogi mej nie usłuchacie. Znam dobrze tych rabusiów Kurdów. Panuje pomiędzy nimi wieczna zemsta za krew; mordują się i zabijają zobopólnie. Rozpadają się oni na dwa szczepy, na: Mir­‑Mahmalli i Mir­‑Yussufi, z których pierwsi pasą trzody swe po lewym brzegu rzeki, a drudzy po prawym. Te dwa szczepy prowadzą z sobą ciągłą wojnę; skoro zaś chodzi o to, ażeby złupić obcego, to łączą się razem.