Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/103

Ta strona została skorygowana.
—   91   —

Nie mam ochoty rozkazywać panu i wiem o tem dobrze, że nie zgodziłby się pan na to. Nie mam też zamiaru wysuwać się naprzód, jako pański przewodnik lub zwierzchnik. Jeżeli jednak coś radzę, to jedynie z dobrego serca i troski o pana...
— Przeciw temu oczywiście nic mieć nie mogę.
— A że ów caballero pojedzie z nami, również nie ma pan powodu gniewać się na mnie.
— A więc nie jest to zwykły obywatel, lecz caballero?
— O, to człowiek bardzo wykształcony... wyższy urzędnik policyi.
— Hm, w takim razie nie mam nic przeciwko temu, jeżeli jest on w rzeczywistości urzędnikiem policyjnym.
— Dlaczego mielibyśmy wątpić o tem? i z jakiego powodu miałby mię okłamywać?
— Z tych słów wnioskuję, że pan go właściwie nie zna.
— O, znam go, i to nawet bardzo dobrze.
— Od kiedy?
— Od kiedy? — powtórzył zakłopotany. — No... od wczoraj.
— Ach, więc to nazywa pan dobrą znajomością?...
— Cóż w tem dziwnego? Pan zna go również. Proszę sobie przypomnieć owego pana, co to wczoraj przysiadł się do nas w restauracyi...
— A, to ten?... — mruknąłem.
Zamilkliśmy.
— O czem pan myśli? — zapytał mię po chwili.
— O tem, że ów caballero jest za młody na wyższego urzędnika.
— Zdaje się panu. U nas robi się karyerę bardzo szybko, i nieraz jeszcze spotka się pan z młodszymi nawet ludźmi, posiadającymi wyższe rangi. Odrzućmy jednak wszelkie przedwczesne podejrzenia. Spodziewam się, że będzie pan miał w nim bardzo miłego towarzysza podróży, gdyż i on bardzo się uradował, dowiedziawszy