— Nie wiem. Bardzo być może, że nawet kilka miesięcy.
— Dziękuję! nie mam tyle czasu, a życzeniem mojem jest tylko, by policya uwolniła mię od napaści człowieka, który podszywa się pod czyjeś nazwisko i nawet przywłaszcza sobie tytuł urzędnika.
— No, dobrze. Ale musi pan wystosować odpowiednie doniesienie wedle przepisanej formy.
— Czynię to właśnie w tej chwili.
— Ba, ale nie ma pan chęci poddać się formalnościom. Tak, czy owak, muszę zadać panu wspomniane pytania.
— I odpowiedzi wciągnąć do protokółu?
— Tak... Poczem wyślę z panem dwóch agentów, aby aresztowali owego podejrzanego człowieka i sprowadzili tu razem z panem.
— A potem? — Potem załatwię formalności i oddam sprawę sądowi karnemu.
— Będzie tedy przeprowadzone całe śledztwo karne i proces?
— To się rozumie.
— I jak długo potrwa to wszystko?
— Powiedziałem już panu, że może nawet kilka miesięcy.
— Wobec tego zmuszony jestem oświadczyć panu, że podobny proceder nie jest mi wcale na rękę... i niema dla mnie innej rady, jak tylko jechać do Mercedes. Bardzo mi przykro, że pana niepotrzebnie trudziłem. Żegnam!
— Proszę zaczekać, sennor! — krzyczał urzędnik. — Pan nie może oddalić się bez uczynienia zadość formalnościom i stwierdzenia, że...
Nie słyszałem dalszych wywodów, gdyż byłem już za drzwiami. Urzędnik jednak wypadł za mną i wołał:
— Usiłowano pana dwukrotnie... zamordować, i widzę się zmuszonym...
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/106
Ta strona została skorygowana.
— 94 —