Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/114

Ta strona została skorygowana.
—   102   —

nieraz — rzekł woźnica, — ale na pytanie to odpowiedzieć, niestety, nie umiem!
— Jestem siostrą burmistrza w San José, nazywam się sennora Rixio, a mąż mój należy do najpoważniejszych kupców w mieście!... rozumiecie?
Woźnica skinął głową potakująco.
— Muszę bezwarunkowo być dziś w domu! — ciągnęła dalej, — bo właśnie dziś wieczorem ma się odbyć u mnie wielkie zebranie towarzyskie, tertulia, na którą zaproszony jest kwiat naszego towarzystwa. Nie mogę więc zaniedbać obowiązku pani domu, tem bardziej, że jestem duszą i królową całego życia towarzyskiego w naszem mieście. Musicie więc uznać to i nie narażać mnie na nieprzyjemności! Jazda więc, i to w tej chwili!
„Królowa życia towarzyskiego“ powiedziała to z taką mocą, że w zwykłych okolicznościach byłby wykluczony jakikolwiek opór. Inni podróżni, uspokojeni nareszcie, otoczyli naokoło wojowniczą damę, pewni, że ona załatwi sprawę za nich wszystkich. Ale mayoral kiwał głową i, wskazując ciągle połamane koła, mruczał pod nosem:
— Bezwarunkowo żądaniu temu zadośćuczynić nie mogę, i pani rada-nie-rada musi się pogodzić z losem.
— Ależ mnie ani się śni o tem! Umyślnie jeździłam do Montevideo po kapelusz, by go mieć na tertulię, a wy każecie mi tu siedzieć!... Nie... za żadną cenę... Do licha! — krzyknęła jeszcze bardziej podniesionym głosem, — najmodniejszy fason paryski leży na ziemi zmarnowany! Wasz dyliżans nic mię nie obchodzi, i niech się nawet w drobne trzaski połamie... Ale mój kapelusz, mój kapelusz!... Tyle mię kosztował i na nic!... Ja chyba zwaryuję, gdy otworzę futerał!
Pobiegła na miejsce, gdzie leżało pudło, ja zaś wyprzedziłem ją szarmancko, by jej usłużyć, podając pudło.
Żaden artysta-malarz nie mógłby odtworzyć wyrazu jej oblicza, gdy patrzyła na pudełko, pomięte ze