Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/128

Ta strona została skorygowana.
—   116   —

ności umysłu. Nie mogłem też wstrzymać się od wyrażenia mu z tego powodu uznania.
— Wydaje mi się pan ogromnie doświadczonym i statecznym człowiekiem, pomimo młodego stosunkowa wieku.
— Przyjemnie mi jest słyszeć to łaskawe o mnie zdanie z ust pańskich, ale nie zawdzięczam tego sobie samemu. Zasługa w tem mego nauczyciela, którego serdecznie kocham. Słyszał pan o nim; mam na myśli Latorre’a.
— Ach, tak! Skąd pan wie, że słyszałem już o tym człowieku?
— Gdym pana poraz pierwszy zobaczył na poczcie, uderzyły mię rysy pańskiej twarzy. Zresztą nawet wspominał pan mojej matce o swem podobieństwie do pewnej znanej w kraju naszym osobistości — rzekł, uśmiechając się pół-tajemniczo i z wyrazem głębokiego ku mnie zaufania.
— Tak, przyznaję...
— Jest pan łudząco podobny do Latorre’a i z racyi tego podobieństwa miał pan już różne przejścia.
— Istotnie. Ale skąd pan wie, że...
— Pst! ciszej! Nie ma pan pojęcia, jak rozprzestrzenioną jest w naszym kraju sieć szpiegowska i jak bardzo należy mieć się w każdej chwili na baczności... Widziano pana w Montevideo i z powodu owego właśnie podobieństwa z Latorrem zwrócono na pana baczną uwagę. Wszak był u pana w hotelu pewien obywatel, i może się dowiem, czego od pana żądał? Wziął on pana również za Latorre’a.
— Rotmistrzu! zadziwia mię pan! Skąd pan wie o tem wszystkiem?
— Ależ w tem niema nic nadzwyczajnego! W kraju, w którym można bardzo szybko i łatwo zrobić karyerę, jak również łatwo i szybko spaść niżej przeciętnego poziomu, przezorność należy do największych przymiotów i cnót obywatela. Po nieudałej misyi Andara byłby pan miał jeszcze jedną wizytę ze strony naszego