Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/139

Ta strona została skorygowana.
—   127   —

gitar. Grano istotnie pięknie. Miałem wielką chęć nie uczestniczyć w tańcach, usiąść w kącie i przypatrywać się im zdala. Niestety, nie dano mi spokoju i zajmowano się mną, jakbym był wśród zebranych najdostojniejszą osobą; troszczono się o mnie na każdym kroku, zasypywano rozmaitemi pytaniami, na które chcąc nie chcąc musiałem dawać odpowiedzi — i doprawdy puhacz, otoczony stadem wron lub kawek, nie czuje się tak zrozpaczony, jak byłem ja w tem uprzejmem aż do przesady towarzystwie. A wszystkim się zdawało, że czynią mi tem wielką przyjemność!
Gdy już ucichł taneczny zapał, pozostała z programu zabawy jedna rzecz: gra w karty. Pozastawiano więc stoliki, i całe towarzystwo, oczywiście nie wyłączając kobiet, zasiadło do gry. Nie dałem się ku temu namówić, i spotkały mnie z tego powodu ze wszech stron wymówki. Przez pewien czas przypatrywałem się grze z daleka. Lecz, skoro wśród grających poczęły wybuchać temperamenty, akcentujące się niezbyt przyzwoitymi wyrazami i przekleństwami, wyniosłem się z salonu niepostrzeżenie. Sławna tertulia z chwilą tą przestała budzić we mnie zajęcie, gdyż widok rozognionych hazardem i kurczowo powykrzywianych namiętnością twarzy nie należał do przyjemnych.
W przedpokoju siedzieli parobcy, przeznaczeni do usługiwania gościom, i... również grali w karty z takiem przejęciem, że żadnemu z nich nie przyszło nawet do głowy poruszyć się, gdy wychodziłem.
Pokój mój podczas mej nieobecności nie był zamknięty, gdyż, opuszczając go, miałem na uwadze, że służba może jeszcze mieć w nim coś do uporządkowania. Wszedłszy, nie zapaliłem nawet świecy, gdyż księżyc świecił przez okno jasnym blaskiem, i mogłem się przy jego świetle rozebrać. Przekonawszy się, czy okna dobrze zamknięte, zaparłem drzwi na zasuwę i, rzuciwszy się na łóżko, natychmiast prawie zasnąłem. Raczono mię bowiem tak obficie winem, i to fałszowanem, że byłem nie na żarty „strącony“, wskutek