Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/141

Ta strona została skorygowana.
—   129   —

ciem? Bardzo być może. Bo zresztą któżby chciał zadawać sobie tyle trudu w tym jedynie celu, aby, ukradkiem w nocy dostawszy się do mego mieszkania, położyć strzępek nici? Może nawet wówczas, gdy mi się coś przywidziało, sam odryglowałem drzwi i, będąc rozespany, zapomniałem nanowo zabezpieczyć je zasuwą.
Rozumowanie takie uspokoiło mię zupełnie. Więcej już nie zastanawiając się nad tym faktem, udałem się do pokoju stołowego, gdzie domownicy przed chwilą właśnie zasiedli byli do czekolady.
Po śniadaniu pani domu wyszła z pokoju, a mąż jej i syn wszczęli ze mną znowu rozmowę na wczorajszy temat. Z usposobienia ich wywnioskowałem, że pokładali we mnie jak najlepsze nadzieje. Niestety jednak zawiedli się znowu, gdyż powtórzyłem im to samo, co już wiedzieli odemnie wczoraj. Przytaczali tysiące argumentów, by mię przekonać, — daremnie. Było dla mnie najzupełniej obojętną rzeczą, kto dziś, czy jutro, lub za rok będzie prezydentem republiki uruguajskiej, i nie miałem ochoty wystawiać się na niebezpieczeństwa w celach politycznych obcego mi zupełnie kraju i społeczeństwa.
Odmowa moja sprawiła na obu bardzo przygnębiające wrażenie. Wyczytałem z ich oczu, że się hamowali, aby nie wybuchnąć.
— Ha, skoro tak — ozwał się Rixio prawie z gniewem, — to nie zmuszamy pana przemocą. Pozwoli pan jednak mieć nadzieję, że, dotrzymując słowa, nie wyjawi pan przed nikim tajemnicy naszej rozmowy.
— Możecie panowie być o to najzupełniej spokojni.
— Czy długo sennor zamyśla zabawić w naszej ojczyźnie?
— Postanowiłem odbyć podróż wpoprzek kraju i nie mam nawet zamiaru zatrzymywać się nigdzie dłużej. W przeciągu już kilku dni będę poza granicami Uruguayu.
— To bardzo dobrze. Podobieństwo pańskie z La-