giem, znajdującym się w pobliżu domu. Konie puszczone były wolno na pastwisko.
Mając się na baczności przed swym prześladowcą, kazałem zaprowadzić swego gniadosza do corealu, to jest w miejsce, otoczone ze wszystkich stron wysokim kaktusowym żywopłotem, a dziewka dla większego zabezpieczenia mego wierzchowca uwiązała jeszcze w pobliżu tęgiego psa, ażeby w razie zbliżenia się złodzieja ostrzegł nas zawczasu.
Dach domu urządzony był w ten sposób, że na obu przyczółkach nie posiadał pokrycia. Z jednej strony prowadziły na strych wązkie schodki, podobne do drabiny. Prawdopodobnie mieszkańcy wchodzili tam ilekroć chcieli zobaczyć, czy nie nadjeżdżają podróżni, lub co się dzieje z trzodą, roztaczał się stąd bowiem rozległy na okolicę widok.
Spożywszy obfitą kolacyę i nie będąc bardzo zmęczonym, nie udałem się zaraz na spoczynek, lecz urządziłem sobie małą przechadzkę nad rzekę.
Robaczki świętojańskie uwijały się w cichem powietrzu; niewidzialne kwiecie rozsiewało iście balsamiczną woń; gwiazdy południa lśniły na niebie, jarkie i migotliwe, odbijając się w przezroczu wodnem.
Poeta, gdyby się znalazł tu na mojem miejscu, wpadłby niezawodnie w ekstazę. Co do mnie, odczuwałem piękno przyrody, jak zwykły śmiertelnik, nie myśląc długo o czekającem mię znużeniu i o trudach dnia następnego.
Ostatecznie trzeba było wracać, bo i tak przechadzka moja przeciągnęła się do późna, — spędziłem na niej przeszło dwie godziny.
Wróciwszy z nad rzeki na miejsce naszego postoju, ułożyłem się pod brogiem, gdzie pokładli się przedtem do snu moi towarzysze. Jeżeli jeszcze czuwali, mogli mię widzieć z daleka, bo księżyc właśnie był wzeszedł. W pobliżu jednak brogu było ciemno, — księżyc znajdował się poza dachem domostwa i rzucał cień jego na miejsce naszego wypoczynku.
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/147
Ta strona została skorygowana.
— 135 —