Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/151

Ta strona została skorygowana.
—   139   —

nogami i zobaczysz wszystkie gwiazdy na niebie. Masz pan jakieś względem nas zamiary, i teraz musimy dowiedzieć się o nich.
Mateo usiadł na krześle, które stało obok niego, a obrzuciwszy mię pełnem drwin spojrzeniem, odrzekł:
— No, dobrze; powiem wszystko. Ale każdy inny na waszem miejscu uważałby to za zupełnie zbyteczne. Jestem komisarzem policyi i referentem spraw kryminalnych...
— Nie wierzę w to.
— Czy pan wierzy, czy nie, to mi wszystko jedno.
— Proszę o dowody!
— Owszem, gdy tylko zajdzie tego potrzeba, okażę je. Pan jednak nie jesteś tym człowiekiem, który miałby prawo domagać się ode mnie dowodów. Legitymuję się tylko wobec władzy.
— W takim razie daj pan nam święty spokój i odczep się od nas!
— E, to niemożliwe! — zaśmiał się. — jesteście grubo podejrzani...
— Czy też raczej pan jesteś podejrzany...
— Okaże się to później, kto z nas ma słuszność. Wzbudził pan swoją osobą podejrzenie u władz, które poruczyły mi, abym pana śledził w ciągu podróży.
— No, no! kłamiesz pan wcale pięknie! Wiem przecie dobrze, że przyczepiłeś się do nas zupełnie w innym celu i zamierzasz popełnić jakieś łotrowstwo. Ostrzegam jednak, że byłoby to wielkie głupstwo z pańskiej strony...
— Ba, ale czasem umyślnie popełnia się głupstwa, które bywają uwieńczane znakomitymi skutkami.
— Wątpię bardzo, czy ze swego postępowania względem nas uzyskasz pan dobry skutek. Chyba jedynie zmusisz mię pan, bym go oddał w ręce policyi, jeżeli raz jeszcze nawiniesz mi się przed oczy.
— Zdaje mi się, że policya byłaby z tego rada, bo poznałaby we mnie wyższego urzędnika. Kazano mi z urzędu przyłączyć się do was, by się przekonać,