wolę się włóczyć po lasach dziewiczych i dzikich stepach. Jestem wprawdzie zbieraczem maty, ale en gros, i po zbiorach w miesiącach wolnych przebywam tu na wypoczynku. Teraz, gdy tu już jesteśmy, zaznaczę, że kogo z sobą przyprowadzę, uważany jest tutaj jako członek mojej rodziny. Proszę tedy pomyśleć sobie, że się pan tu urodził i ma takie same prawa w tym domu, jak i ja. Ile czasu potrzebuje pan na oczyszczenie się z kurzu?
— Za pół godziny będę do usług.
— Dobrze. Gdy się pan uporządkuje, sprowadzę pana na dół. A i ja, korzystając z tego, że jestem w domu, mogę również przybrać się odpowiednio... bo tylko w podróży ubieram się byle jak. Śmieją się wprawdzie ze mnie ludziska, nazywając mię dziwakiem, ale to mi nic nie przeszkadza. Najwygodniej mi jest w łachmanach prostego yerbatera.
Był więc to naprawdę dziwak, skoro, posiadając tak znaczny majątek, lubował się w prostocie i trudach tułaczki. Teraz dopiero zrozumiałem, dlaczego z taką swobodą zasiadał do stołu w pierwszorzędnej restauracyi, używając srebrnych łyżek, noży i widelców i pijąc szampana!
I ja takiemu „biedakowi“ zaofiarowałem dwieście talarów jałmużny!
Ponieważ w estancyi była do dyspozycyi łazienka, wykąpałem się, nie zmieniając jednak ubrania, i wróciłem do przeznaczonego mi pokoju. Na stoliku leżały przepyszne przybory do palenia, papierosy i cygara; były wśród nich nietylko prawdziwe „Cuba“, ale i oryginalne hawańskie! Zapaliłem jedno, gdy po chwili zapukał ktoś do drzwi, a następnie ukazała się w nich rozpromieniona twarz mego towarzysza podróży, który się w ciągu tak krótkiego czasu zmienił do niepoznania. Miał na sobie pięknie skrojone ubranie wizytowe; z kieszonki jedwabnej kamizelki zwieszał się złoty łańcuszek; na nogach lśniły... lakierki! Trzeba dodać, że i Monteso wykąpał się również, jakoteż
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/157
Ta strona została skorygowana.
— 145 —