Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/16

Ta strona została skorygowana.
—   6   —

— Przydałoby mi się na razie pięć tysięcy pesów[1].
— Drobnostka! — odrzekł, ucieszony. — Wasza wielmożność otrzyma tę sumę w przeciągu pół godziny... Tylko omówimy warunki, które przedłożyć się ośmielę.
— Słucham.
— Wprzód radbym wiedzieć — rzekł, przybliżając się do mnie i spoglądając znacząco, — czy pieniądze te pójdą na cele oficyalne, czy też na wydatki osobiste?
— Oczywiście, że na osobiste wydatki.
— Jeżeli tak, to jestem gotów sumę tę wręczyć nie jako pożyczkę, lecz wprost złożyć mu ją jako dar na dowód mego wysokiego szacunku dla waszej wielmożności.
— Nie mam nic przeciwko temu.
— Cieszy mię to niezmiernie, i radbym tylko prosić waszą łaskawość, by raczyła położyć swój godny podpis pod kilkoma wierszami, które tu natychmiast skreślę.
— Jaką treść zawierać będą te wiersze?
— O, to drobnostka! Wasza wielmożność stwierdzi swoim podpisem tylko tyle, że ja, Esquilo Anibal Andaro, do pewnego terminu i pod pewnymi ściśle oznaczonymi warunkami mam zaopatrzyć wasz korpus w karabiny. Jestem w tem szczęśliwem położeniu, że mogę w przeciągu dni kilku postarać się o dostateczny zapas wspomnianego towaru.
Teraz dopiero domyśliłem się, że usłużny sennor Andaro wziął mię za jakiegoś oficera, do którego zapewne jestem podobny. Najwidoczniej chciał on przy pomocy łapówki w sumie pięciu tysięcy pesów zbyć zapasy dawno już przestarzałej i nie nadającej się do użytku broni, nabytej przez niego za bezcen po jakiejś wojnie zapewnie hurtownie w magazynach wojskowych.

Gość nazwał mię pułkownikiem. Zadałem sobie

  1. Moneta srebrna Ameryki południowej, wartości około 5 koron.