nie wspominać przed moją bratową o niczem, boby ją to zaniepokoiło.
Monteso ubrany był dziś w codzienną swą odzież, gdyż mieliśmy jechać na pastwiska; jedyną odmianę w zwykłym jego stroju stanowiły długie buty, które świadczyły niejako o jego zamożności.
Śniadanie spożyliśmy prawie w milczeniu, gdyż obecność oficera mroziła usposobienie wszystkich. Tylko Monteso wypowiedział kilka słów, oświadczając, że wybieramy się na pastwiska dla obejrzenia stadniny.
Po śniadaniu udałem się do swego pokoju, by na wycieczkę tę zabezpieczyć się jako-tako dla pewności. Rozumie się, niepodobna było brać z sobą karabinu, a noże, których aż dwa miałem za pasem, nie stanowiły dostatecznej broni. Zabrałem więc z sobą rewolwery, nie zatykając ich jednak za pas, bo zwracałoby to niepotrzebnie uwagę, lecz chowając je za cholewy, podniesione i zagięte powyżej kolan, poczem wyszedłem na dziedziniec, gdzie Monteso i oficer ze swymi ludźmi gotowi już byli do odjazdu. Brakowało tylko jednego z żołnierzy. Nie zastanawiałem się niestety nad tem, a jednak okazało się później, że nawet ten drobny szczegół powinienem był wziąć pod uwagę, gdyż ów właśnie drab, którego w naszem gronie brakowało, wysłany był naprzód, aby zastawić na mnie i na Montesa zdradliwe sieci.
Wyruszywszy z estancyi, ja, Monteso i oficer jechaliśmy obok siebie przodem, a żołnierze podążali za nami.
Teraz dopiero nabrałem wyobrażenia o zamożności yerbatera i jego brata, zobaczywszy ogromną liczbę należących do dwóch braci stad bydła, koni i owiec. Część pasła się wolno na stepie, a setki i tysiące mieściły się tu i owdzie na łąkach, ogrodzonych żywopłotami. Pomiędzy stadami uwijali się gauchowie na koniach.
Oficer oznajmił, że pragnąłby przedewszystkiem obejrzeć całą stadninę, zanim wybierze dla siebie pewną
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/164
Ta strona została skorygowana.
— 152 —