Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/174

Ta strona została skorygowana.
—   162   —

Świadek oskarża nas, a my twierdzimy, że to kłamstwo. Jego świadkowie są tak samo nieobecni, jak i nasi, a jednak jemu pan wierzy, nam zaś nie. Cóż to za sąd? jakaż to sprawiedliwość?
— Świadek oświadczył gotowość przysięgi — burknął major.
— My również gotowi jesteśmy stwierdzić przysięgą, że wszystkie przeciw nam zarzuty są kłamstwem.
— Ba, ale już wam raz powiedziałem, że, jako oskarżeni, nie macie prawa do przysięgi.
— No, to niech was wszyscy dyabli porwą!
— Nie! — rzekł major, — nie spełni się to, czego nam życzysz. Zapewniam cię i zarazem ostrzegam, że jeżeli raz jeszcze odezwiesz się w podobny sposób, każę was obydwóch oćwiczyć. Zapamiętaj to sobie!
— Poważ się tylko! Już za ten gwałt, jaki nam w tej chwili zadajecie, nie omieszkam was oskarżyć...
— Na to nie będziesz pan miał już czasu, bo w przeciągu kilkunastu minut wydamy na was wyrok, i zostaniesz powieszony, a następnie zwłoki twoje wrzucone będą do rzeki!
— Spróbujcie to uczynić!
— Owszem, spróbujemy... chyba, że... że zdołacie udowodnić nam swą niewinność.
— W jaki sposób, skoro pan nie dopuszczasz powołania świadków?
— Niema na to czasu i zresztą byłoby to zupełnie zbyteczne.
— Możemy więc tylko raz jeszcze oświadczyć z całą stanowczością, że sennor Carrera kłamie.
— My jednak nie dajemy wiary waszym twierdzeniom, a natomiast do niego mamy zupełne zaufanie. Cudzoziemiec zamierzał przebić jego przyjaciela, i ten fakt potępia go dostatecznie.
— Jeżeli tak, to czego chcecie ode mnie?
— Pan byłeś z nim w zmowie. Udaliście się obaj do mieszkania upatrzonej przez siebie ofiary i tam pobiliście ją niemiłosiernie. Czy zaprzeczysz pan temu?