— To niemożliwe! Osłania się pan tajemnicą dlatego chyba, że może mu nie dogadza interes z karabinami. Ja jednak mogę zaofiarować mu swe usługi pod każdym innym względem.
— I to się na nic nie przyda, bo niewątpliwie pomyliłeś się pan co do osoby.
Upewnienia moje atoli nie wyprowadziły go z błędnego mniemania, bo ciągle jeszcze uśmiechał się tajemniczo, nagabując mię:
— Z rozmowy tej wnioskuję, że wasza wielmożność nie jest dziś skłonny do zawarcia jakiegokolwiek interesu, wolę więc zaczekać kilka godzin, a może nadejdzie osobliwsza dla mnie chwila. Pozwoli pan, że zgłoszę się później?
— Szkoda czasu. Nie jestem tym, za którego mię pan uważasz.
— To znaczy, że nie życzy pan sobie, abym przybył powtórnie?
— Tego nie powiedziałem. Bardzo być może, iż towarzystwo pańskie będzie dla mnie miłe, ale pod warunkiem, że dasz pan sobie wytłómaczyć pomyłkę. Zechciejże przynajmniej powiedzieć, jak się nazywa owa osoba, która jest tak łudząco do mnie podobną.
Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głowy, a wzruszywszy ramionami, odrzekł:
— Znam waszą łaskawość, jako walecznego i wysoce zasłużonego oficera, który w najbliższej przyszłości wybije się na pierwszorzędne stanowisko w państwie. Zdolności dyplomatyczne, które odrazu w panu można zauważyć, poświadczają to w zupełności.
— Sądzisz więc pan, że się ukrywam? Proszę, oto mój paszport.
Podałem mu dokument, który on przejrzał, porównywując szczegółowo rysopis, przyczem twarz mu się coraz więcej wydłużała z wielkiego zakłopotania.
— Do dyabła! — mruknął, rzucając paszport na stół. — Teraz doprawdy nie wiem, co myśleć. Nietylko
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/18
Ta strona została skorygowana.
— 8 —