Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/182

Ta strona została skorygowana.
—   170   —

— Mówi pan nieprawdę, i udowodnimy to natychmiast. Sennor Mateo! coś pan słyszał w ogrodzie Rixia w San José?
Pytanie to było istotnie dla mnie niespodzianką. A więc łotr ten, który ongi był praktykantem u Rixiów i znał rozkład domu oraz ogrodu, zakradł się widocznie tam podczas mego pobytu u nich i podsłuchał naszą rozmowę. Byłem bardzo ciekawy, co ma do powiedzenia w tej materyi.
— Podczas mojej bytności w San José — zaczął — odwiedziłem swego znajomego, który służy u Rixiow. Weszliśmy obaj do ogrodu i przy tej sposobności podsłuchałem rozmowę, jaką prowadził w altanie ten cudzoziemiec z sennorem Rixio i jego synem. Oświadczyli oni, że Latorre’a należy koniecznie obalić. Ponieważ zaś cudzoziemiec jest łudząco do niego podobny, postanowiono wyzyskać tę okoliczność w taki sposób, że miał się on udać w północne strony kraju, aby tam, podając się za Latorre’a, przygotować powstanie. Tymczasem spiskowcy mieli pojmać Latorre’a i ukryć go w jakimś odludnym folwarku, aby potem nie mógł udowodnić swego alibi i aby uwierzono, że właśnie on, a nie kto inny, wywołał zbrojne rozruchy.
Byłem zdumiony. Człowiek ten widocznie podsłuchał nas całkowicie, ale obrócił, jak to mówią, kota ogonem, to jest zrozumiał rzecz zupełnie z innej strony. Złożywszy teraz zeznanie, obrzucił mię tak tryumfującem i bezczelnem spojrzeniem, że nie byłbym się wahał zmiażdżyć go w tej chwili na miejscu.
Żołnierze jednak, słuchając tego opowiadania, zachowywali się tak, jakby o wszystkiem już naprzód byli powiadomieni, i tylko zauważyć można było, iż zaciekawieni są, co ja na to odpowiem.
— Słyszałeś, sennor? — zapytał major. — Cóż pan na to?
— Kłamstwo! wszystko kłamstwo!
— Tak? Może nie byłeś pan u Rixiow w San Jose? nie siedziałeś z obydwoma sennorami w altanie?