Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/237

Ta strona została skorygowana.
—   223   —

— Otóż, skoro tylko brat zauważy moją obecność, proszę mię schwytać. Od chwili jednak, gdy się stąd oddalę, niewolno tknąć kapelusza.
— Zgadzam się i będę patrzył w ciemność, jak sroka w kość.
Powstałem, a brat Hilario położył na opróżnionem przeze mnie po lewej stronie miejscu kapelusz.
Ciemność zapadała coraz głębsza, i nawet zblizka nie można już było nic dostrzec. Oddaliłem się we wskazane miejsce na prawo, a zatem, chcąc wziąć po lewej stronie ławki leżący kapelusz, musiałbym przechodzić tuż przed oczyma zakonnika, — i dlatego to był on tak pewny, że mię schwyta. Ja jednak urządziłem się w ten sposób, że, skierowawszy się istotnie kilka kroków w prawo, zboczyłem następnie niepostrzeżony na lewo, w stronę bramy, i wreszcie wzdłuż żywopłotu po lewej stronie pełznąc na czworakach na palcach rąk i kończynach butów, skradałem się ku ławce. Poszło mi to o tyle łatwiej, że grunt wysypany był wilgotnym piaskiem. Ażeby zaś zmylić czujność brata Hilaria, rzuciłem małą grudkę ziemi tak, aby trafiła po prawej jego stronie, poczem zbliżyłem się ku ławce i znowu rzuciłem na prawo grudkę ziemi.Brat Hilario nadsłuchiwał, zwracając wytężoną uwagę w stronę, skąd pochodziły ciche szelesty od padających grudek ziemi, ja zaś w tej samej chwili miałem już kapelusz w ręku i siedziałem na poprzedniem swem miejscu, tuż u jego boku. Wreszcie odezwałem się:
— Wielebny dobrodziej ciągle mię jeszcze oczekuje?
— Jakto? pan już tutaj? — krzyknął, zrywając się na równe nogi.
— O, i to już od paru minut — rzekłem, poczem opowiedziałem, jak to się stało. W trakcie zaś wyjaśniania mu tej sztuki zdjąłem z siebie lasso i zaczepiłem je o wstążkę kapelusza.
— Ba, jeżeli pan uczynił to w taki sposób, to i ja coś podobnego potrafię.
— Proszę! Ale teraz ja pozwolę sobie powątpie-