Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/240

Ta strona została skorygowana.
—   226   —

— Chcesz mię pan podejść, wiedząc, że sprawa ta wcale mi nie jest obcą.
— Istotnie przypuszczam, że chory zwierzył się przed bratem.
— Nie mogę w tej chwili nic w tej sprawie mówić, ale skoro nadejdzie odpowiednia chwila, wystąpię czynnie. Jestem zdecydowany odbyć podróż w towarzystwie yerbaterów i poznać owego sendadora. Proszę pana jednak nie zdradzić mię w niczem przed yerbaterami lub przed sendadorem. Miałem jechać do Tucuman przez Santa Fe i Santiago, i jeżeli zboczę z tej drogi do Gran Chaco, nie będzie to wielką ofiarą z mej strony. Wyruszymy jutro wczesnym rankiem. A teraz trzeba mi zajrzeć do chorego.
Okazało się jednak, że chory był pogrążony w głębokim śnie, więc brat Hilario wrócił od niego natychmiast i zasiedliśmy do kolacyi, a spożywszy ją, długo w noc gawędziliśmy w izbie.
Około północy chory przebudził się i zawołał głośno. Brat Hilario wszedł natychmiast do świetlicy, a po chwili przywołał obojga gospodarstwa, i słychać było przez jakiś czas przytłumione głosy rozmowy, poczem uciszyło się nagle. Po upływie kwadransa wrócili wszyscy troje od chorego, smutni i przygnębieni.
— Zasnął... nie doczekał się spowiednika — rzekł braciszek. — Requiescat in pace! Umarł jednak skruszony na duchu i pełen ufności w miłosierdzie Boże! Niech mu też Bóg będzie miłościw.
Smutek w tym domu po umarłym był głęboki i szczery. Niestety, wypadek ten pokrzyżował nam plany o tyle, że musieliśmy przyrzec gospodarzowi uczestnictwo w pogrzebie, a więc o parę dni opóźnić swój wyjazd. Bürgli dla pewności, że istotnie dotrzymamy obietnicy, zatrzymał nasze konie, a dał nam swoje, byśmy pojechali do estancyi Del Yerbatero, dokąd też udaliśmy się nazajutrz przed południem.
Brat Hilario znał doskonale okolicę, więc wymijaliśmy miejsca uciążliwe do jazdy, nie zbaczając wsze-