Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/245

Ta strona została skorygowana.
—   231   —

brat Hilario — i również jestem zdania, że należy nam unikać gwałtownego starcia oraz rozlewu krwi. Mniej ludzi, a dzielnych, może zdziałać więcej, niż cały oddział, który byłoby niemożliwością ukryć przed oczyma nieprzyjaciela.
— Brat dobrodziej wyraża się tak, jakby zamierzał sam wziąć udział w wyprawie. Czy się nie mylę?
— Bardzo chętnie przyłączę się do was.
— Ba! ale pomijając, iż wyprawa ta niebezpieczna będzie i uciążliwa, być może przytem niestosowną dla duchownej osoby.
— Czyżby mój zawód miał mi być przeszkodą, abym był dobrym jeźdźcem?
— Tego nie mam na myśli. Ale, gdyby przyszło do walki...
— Tobyśmy walczyli.
Estancyero cofnął się o krok i spojrzał ze zdumieniem na zakonnika.
— Jakto? wielebny brat wziąłby udział w bitwie?
— A któż mi zabroni? czyż zakonnik pozbawiony jest prawa obrony, gdy życiu jego zagraża niebezpieczeństwo?
— Hm, nie wiem, co mam na to odpowiedzieć. Słyszałem, że takie poglądy na tego rodzaju sprawy ma jedynie sławny brat Jaguar...
— Zna go pan?
— Nie widziałem go, co prawda, ale mówiono mi o nim tyle, że mam wyobrażenie, co to za dzielny człowiek. Należy on do zakonu w Tucuman, ale przebywa ustawicznie w podróży, zapuszczając się w puszcze między Indyan, w pampasy i Kordyliery. Słyszałem wiele o jego odwadze. Nie boi się on nikogo i niczego; nie cofa się przed żadnem niebezpieczeństwem; jaguara chwyta podobno jedną ręką, jakby to była potulna i łagodna owca; drwi sobie ze zbójców; natomiast wszyscy się go boją, aczkolwiek nigdy prawie krwi nie przelewa. Posiada podobno olbrzymią siłę. Może brat zna go bliżej, albo też słyszał o nim coś więcej?