Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/249

Ta strona została skorygowana.
—   235   —

w daleki kraj, z którego zazwyczaj nikt już nie wraca.
— Tak pan sądzi? A no, muszę przyznać, ze macie środki do wymuszenia okupu. Któż jednak zapewni nas, że, otrzymawszy ów okup, postąpicie poważnie... i uczciwie?
— Major zapewnia słowem honoru, ze sennor Mauricio uzyska wolność, skoro tylko przywiozę pieniądze.
— Wasz major już dwukrotnie nie dotrzymał słowa, wobec czego nie mogę mu wierzyć i teraz. Jestem pewien, że, otrzymawszy żądaną sumę, postawi on nowe warunki.
— Bynajmniej.
— Dobrze. Przypuśćmy więc, że major w istocie poprzestanie na wymienionej sumie. Któż jednak nam zaręczy, że wręczone pieniądze dojdą w całości do jego rąk? Dziesięć tysięcy pezów boliwijskich to dla pana majątek, i gdyby się tak panu nie zachciało wrócić z nimi do majora...
— Nie jestem złodziejem, sennor.
— Ale któż o tem mówi? Nie wyglądasz pan na takiego, i mógłbym mu ostatecznie zaufać. Ale przyznasz pan sam, że sprawa jest bardzo ślizka i wymaga namysłu.
— Jak pan uważa. Ja dłużej czekać nie mogę.
— Możesz pan. Proszę się udać do kuchni i kazać sobie dać coś zjeść, a my tymczasem naradzimy się, jak postąpić. Właściwie jestem za tem, by sprawę załatwić po myśli majora, ale trzeba, aby się na to zgodziła rodzina uprowadzonego.
Zawołałem peona, który stał za drzwiami, i kazałem mu zaprowadzić posłańca do kuchni.
Dziesięć tysięcy pezów boliwijskich wynosi to samo mniej-więcej, co trzydzieści tysięcy koron, nie zdziwiło mię przeto zapytanie estancyera:
— Czy pan istotnie uważa za konieczne, abym złożył tę sumę na okup brata?