Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/250

Ta strona została skorygowana.
—   236   —

— O „konieczności“ niema mowy.
— No, to brat mój zginie.
— Przeciwnie; właśnie dlatego uzyska wolność. Na razie wiemy przynajmniej, w czyjem ręku jest brat pański, a wiadomość ta ma wielkie dla nas znaczenie.
Cóż z tego, skoro nie wiemy, gdzie się właściwie banda znajduje? Dowiemy się o tem od posłańca. Zresztą nie przybył on tu sam...
— Tak pan przypuszcza?
— Major bezwarunkowo nie mógł powierzyć załatwienia tak ważnej dla niego sprawy temu jednemu człowiekowi i najniezawodniej dodał mu do towarzystwa kilku innych drabów. Bo przypuśćmy nawet, że posłaniec ten jest pewny, i major ma do niego całkowite zaufanie, to jednak ze względu na mogące mu grozić na stepie rozmaite niebezpieczeństwa, a wskutek nich możliwość utracenia tak poważnej sumy okupu, musiał mu major dodać eskortę, i to nie byle jaką! Może nawet sam ukrywa się gdzieś w pobliżu, albo powierzył pieczę nad posłańcem, co najmniej, swemu porucznikowi i kilku żołnierzom. Jeżeli przybył w te strony sam major, tem łatwiejsze będzie nasze zadanie; jeśli zaś porucznik, to również zyskamy wiele, bo jeniec wskaże nam właściwą drogę.
— Czy zamierza pan targować się z nimi? Obawiam się, aby to nie pogorszyło sprawy brata mojego.
— Proszę nie troszczyć się o to. Postaram się pokierować sprawą należycie. Ów jeździec, który w tej chwili posila się w kuchni, powie nam wszystko, co nam do wiadomości będzie potrzebne, sam nie wiedząc, kiedy i jak. Czy posiada pan w domu tyle pieniędzy, ile wynosi żądany okup?
— Na szczęście, tak. Wczoraj właśnie przywiozłem z sobą większą sumę.
— Jednak posłaniec ów nie powinien o tem wiedzieć. Oświadczymy mu natomiast, że mamy tylko połowę i że drugą połowę postara się pan pożyczyć