Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/252

Ta strona została skorygowana.
—   238   —

suma żądana jest dla nas zawysoka — dodałem, aby wpoić w niego to mniemanie, że zamierzam się targować.
— Wcale nie zawysoka — odparł.
— Proszę zważyć, że to cały majątek!
— Yerbatero jednak wie chyba najlepiej, że stać was na taką sumę, gdyż inaczej nie byłby jej zażądał.
— Zmuszono go do tego.
— Nie. On sam oznaczył jej wysokość... z dobrej woli.
— Nieprawda! Powiedz pan raczej, ile możesz z tej sumy spuścić?
— Ani jednego peza; tak mi wskazano, i tego ściśle trzymać się muszę. Yerbatero zgodził się na tę kwotę i zapewnił, że brat może ją wypłacić każdej chwili.
— W takim razie popełnił niedorzeczność, bo wie doskonale, że tylu pieniędzy nikt w dom u nie trzyma.
— Co mię to wreszcie obchodzi? Wasza to rzecz, nie moja.
— Przepraszam! to rzecz również i pańska. Co panu kazano uczynić na wypadek, gdyby sennor Monteso nie złożył tej sumy?
— Na taki wypadek nie otrzymałem żadnej instrukcyi i uczynię tak, jak będę sam uważał za odpowiednie.
— Może więc zgodzi się pan przyjąć sześć tysięcy gotówką, a na resztę wystawimy weksel.
— O nie! o tem nie może być mowy! Bo w jakiż sposób moglibyśmy weksel ów zeskontować?
— Ma pan słuszność, i pozostaje nam tylko jedna droga: sennor Monteso musi pożyczyć brakującą sumę. Jeden z sąsiadów zainkasował niedawno sporo pieniędzy za sprzedaną stadninę; otóż Monteso wystawi panu przekaz do niego na cztery tysiące.
— Dziękuję za takie dobrodziejstwo, ale nie mam ochoty jeździć od estancyi do estancyi.
— Musi więc sennor Monteso fatygować się sam?
— Gdyby to nie trwało długo...