Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/261

Ta strona została skorygowana.
—   245   —

— Bo przecie nic nam złego zrobić nie mogą ze względu na jeńców.
— No, przynajmniej raz powiedziałeś coś mądrego. Mimo wszystko, musimy zachować wielką ostrożność, mając na uwadze wojsko rządowe. Gdyby ono wzięło nas w swe obroty, nicby nam nie pomógł nawet sam Lopez Jordan. Na szczęście, Peninsula del Crocodilo znajduje się w takiem położeniu, że...
Przerwał nagle, poczem szepnął:
— Słuchaj! Usłyszeliśmy tętent kopyt końskich, i obaj bandyci podnieśli się z trawy.
Musieliśmy — rzecz prosta — zaniechać pierwotnego swego zamiaru wykonania napaści na drabów, gdyż w tej chwili przycwałował na koniu trzeci opryszek i śpiesznie zsiadł z konia. Był to właśnie ów posłaniec, którego, jadąc prostą drogą, wyprzedziliśmy znacznie.
— No, jakże? — pytał porucznik.
— Pieniądze otrzymamy — brzmiała odpowiedź. — Estancyero nie miał całej sumy, więc pojechał do sąsiada dopożyczyć brakującą resztę.
— Z kim rozmawiałeś?
— Z cudzoziemcem i z braciszkiem zakonnym.
— A estancyera nie było?
— Był.
— Czemużeś nie rozmówił się z nim samym?
— Zwróciłem się zaraz po przybyciu do niego, ale nie chciał ze mną mówić i polecił cudzoziemcowi, by go w traktowaniu warunków zastąpił. Jestem nawet rad z takiego obrotu sprawy, bo ów europejczyk jest o wiele szczerszy. Monteso byłby się może wcale nie przyznał, że ma pieniądze w domu; ten zaś obcy odrazu go z tem zdradził.
— A jednak jabym cudzoziemcowi owemu niebardzo wierzył. Opowiadaj dalej!
— Nie mogę się długo rozwodzić, bo muszę jechać napowrót, i ażeby wprowadzić ich w błąd, trzeba