Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/285

Ta strona została skorygowana.
—   267   —

— Więc broń ta jest wprost straszną, i rząd nie powinien pozwolić na używanie jej.
— Ba! zapobiedz używaniu tych strzał byłoby niemożliwością; rząd nie miałby sposobu na dopilnowanie podobnego zakazu. Przytem Indyanin jedynie dzięki tej broni daje sobie radę z dzikiemi zwierzętami, wśród których żyje; bez strzał zatrutych nie mógłby przemieszkiwać wśród ogromnych puszcz tutejszych, i zwierzęta drapieżne rozmnożyłyby się wkrótce do tego stopnia, że rząd zmuszony byłby wielkim kosztem prowadzić z niemi uciążliwą walkę, gdy tymczasem Indyanie tępią niezliczone ich mnóstwo, nie żądając za to wynagrodzenia. Skoro tylko strzała taka zadraśnie chociażby lekko skórę jaguara lub pumy, śmierć drapieżnika jest niezawodną.
— Czy mięso zabitych w ten sposób zwierząt jest również trujące?
— Wcale nie. Jadłem niezliczone razy takie mięso i nic mi się nie stało. Trucizna bowiem, jak to już mówiłem, działa jedynie bezpośrednio na krew, a w przewodzie pokarmowym jest zupełnie nieszkodliwa, gdyż organizm wytwarza z niej inne związki chemiczne.
W tej chwili weszła do chaty nikła, karzełkowata i niebardzo do człowieka podobna postać. Była to stara już i chuda, jak patyk, a wzrostem ośmioletnie dziecko przypominająca Indyanka.
— To ty, Daya? — zapytał brat.
Na te słowa potworek skinął głową i przeżegnał się.
— Mąż w domu?
Skinęła znowu głową i przeżegnała się powtórnie.
— Mówże przecie! — ozwał się surowo.
— A czy dostanę co? — szepnęła drżącym głosem.
— Dostaniesz, Daya, ale później. Najpierw musisz mi odpowiedzieć na kilka pytań.
— Ja nic nie wiem.
— Kłamiesz! a ja tego nie znoszę!
Spojrzała nań idyotycznie, jak małpa, i odrzekła:
— Ale ty jesteś dobry i nie gniewasz się za to.