Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/303

Ta strona została skorygowana.
—   283   —

— Nie, sennor! to niemożliwe! — odparł stanowczo.
Z tej kategorycznej odmowy domyśliłem się, że w nocy ma mieć w chacie jakieś odwiedziny, prawdopodobnie bolarzy.
— Dlaczego nam odmawiacie gościnności? — zapytałem. — Brat Hilario mówił mi wiele o was, i sądziłem, że jesteście gościnni.
— W mojej chacie łatwo o febrę.
— Ee, nie boję się febry.
— Chwyciłaby pana niezawodnie, bo pan w tym kraju obcy.
Znowu więc wygadał się niebacznie.
— Skąd wiecie, że jestem obcokrajowcem?
Nie stropił się tem pytaniem i odrzekł:
— Wygląda sennor na obcego.
— Muszę zauważyć — rzekłem, — że macie bardzo kiepski wzrok. Ale mniejsza o to. Ponieważ nie pozwolicie zanocować w waszej chacie, musimy oczywiście znaleźć sobie inne na nocleg miejsce. Znacie okolicę dobrze, nieprawdaż?
— Znakomicie! Mogę panom wskazać wygodne schronienie nieco dalej, w górę rzeki.
— Daleko?
— Możemy tam być za pół godziny.
Nie zdawał sobie oczywiście wcale sprawy, jak ważne były dla nas wiadomości, których udzielił, odpowiadając na celowe moje pytania. Doradzał nam schronienie w górze rzeki, a więc można się było domyślić, że nasi przeciwnicy znajdowali się poniżej. Z zapowiadanej pół-godziny mogło się zrobić wielkich kilka godzin. Odprowadziłby nas zadaleko i uniemożliwił zetknięcie się z bolarzami, którzy tymczasem mogli się spokojnie przeprawić przez rzekę.
— Możebyśmy się wybrali tam zaraz? — zapytał. — Już późna noc.
— Jeszcze się tu zatrzymamy, bo chciałbym do wiedzieć się niektórych rzeczy. Czy długo polowaliście?