Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/305

Ta strona została skorygowana.
—   285   —

— Więc chodźmy, bo już bardzo późna pora.
— Dobrze; pójdziemy tam, gdzie nam radzicie, ale chcielibyśmy przedtem kupić od was zdobycz, którąście dziś upolowali. Nieźle wam za nią zapłacimy.
— Nie mogę jej sprzedać, sennor — odparł z zakłopotaniem.
— Dlaczego?
— Bo to mięso nie dla was; europejczycy nie jedzą świnek wodnych.
— A któż wam powiedział, że jestem europejczykiem?
— Przecie to można odrazu poznać.
— Mój kochany Petro! zadziwiacie mię bystrością swego wzroku, przed którym żadnych tajemnic niema. Chcę nabyć świnkę wodną; czy sprzedacie mi ją?
— Sam potrzebuję mięsa — odparł po krótkim namyśle.
— Jest was tylko dwoje — rzekłem — i nie zjedlibyście całej świnki, która waży co najmniej centnar. Zresztą odstąpcie nam tylko część; wszakże byłoby wam chyba przykro, gdyby życzliwy wam brat Hilario cierpiał głód.
— Tak, ale mogę wam dać ryb, których Daya nałowiła. Mięso świnki nie dla wielebnego dobrodzieja.
— A jednak żądam od was, abyście tu natychmiast przynieśli ową zwierzynę.
— Ha, jeżeli już chcecie koniecznie, to pójdę zaraz i wkrótce wrócę.
To rzekłszy, oddalił się szybko.
— Nigdybym się nie spodziewał po tym człowieku — zauważył do mnie brat Hilario, — że chce nas okpić.
— Ale w dobrej wierze — odparłem, — dla naszego dobra. Nieprzyjaciele nasi znajdują się niedaleko stąd, na lewo od nas.
— Skąd pan wie o tem?
— Powiedział mi to Indyanin.
— Kiedy? Nie słyszałem.