Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/314

Ta strona została skorygowana.
—   294   —

panu z tego nie przyszło, bo nie zna sennor tutejszych stosunków. Aby jednak nie podejrzewał mię pan o jakie nieuczciwe sprawy, powiem mu, że tajemnicę swoją zachowuję jedynie dlatego, aby nie stracić czegoś, co się na tym półwyspie znajduje.
— A skądże major wie o tej waszej tajemnicy?
— Nad tem i ja się zastanawiałem. Bardzo możliwe, że wygadałem się z czemś nieopatrznie przed jego posłańcem, a reszty sam się domyślił.
— Czy i o mnie mówił major, że należę do owych włóczęgów?
— Tak, i objaśnił, że sennor jest ich hersztem i że zna pan moją tajemnicę ze szczegółami. Major opisał mi pańską osobę tak dokładnie, że poznałem pana odrazu, pomimo nocy. Mówił mi też major, że jeden z pańskich towarzyszów będzie ubrany po zakonnemu; nie wiedział tylko, ilu ludzi będzie pan miał z sobą. A przybycia pańskiego spodziewał się najdalej jutro lub pojutrze.
— Sprytny jest ten opryszek! Zmyślił bajkę, aby was wrogo dla mnie usposobić, na wypadek, gdybym go ścigał.
— Teraz to i ja tak myślę. Dziś przez cały dzień chodziłem od jednego półwyspu do drugiego, nasłuchując jeńców i wypatrując, czy się nie zjawią owi zapowiedziani przez majora zbóje. Będąc na półwyspie Krokodylim, spostrzegłem was w świetle księżyca i poznałem w panu owego herszta bandy włóczęgów, która zamierzała mię obrabować, a przytem na rzecz Brazylii pomagała jakoby zdrajcom ojczyzny.
— Jesteście widocznie bardzo lojalnym poddanym.
— Tak, jak powinien być każdy człowiek dla swego kraju, w którym mieszka.
— Nienawidzicie zapewne Brazylię?
— Oczywiście. Przeżyłem tam zresztą straszne lata.
— Wspominaliście o tem majorowi?
— Tak, bo mię wypytywał, do której partyi politycznej należę.