Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/325

Ta strona została skorygowana.
—   305   —

niedorzeczności na tych uczciwych ludzi! Milcz teraz, trzymając mocno język w gębie, bo gdy mię jeszcze raz obrazisz, palnę cię w tę gębę tak, że ci się głowa na kawałki rozleci.
Major miał przy sobie zegarek, portfel i sakiewkę. Zegarek włożyłem mu napowrót do kieszeni; natomiast zatrzymałem sakiewkę i portfel, a zbadawszy ich zawartość, znalazłem około osiemnastu tysięcy talarów papierowych, co na nasze pieniądze wynosiło nie więcej nad trzy tysiące koron.
— Czy nie mogłoby dwóch z was pojechać do spalonego folwarku? — zapytałem yerbaterów.
— W jakim celu? — Oddać rancherowi dwanaście tysięcy talarów od majora Cadery tytułem odszkodowania za straty, jakie mu spowodował.
Wszyscy pięciu yerbaterów zaofiarowali się ochotnie spełnić to poselstwo. Ponieważ jednak do wykonania go trzeba było tylko dwóch, więc wybór ich nastąpił drogą losowania.
— Powiedzcie rancherowi — rzekłem do tych dwóch, — ażeby przysłał tu natychmiast swoich gauchów po konie, które mu major zrabował.
— Przecie ich jeszcze nie mamy — zauważył Monteso.
— Ale wkrótce będziemy je mieli. Nie sądzi pan chyba, abym puścił majora prędzej, aż otrzymam skradzione konie.
— Na zabranie mi koni, potrzebne jest przedewszystkiem moje przyzwolenie — ozwał się major gniewnie.
— To zbyteczne — rzekłem. — Wystarczy, gdy ja sam wydam odpowiedne polecenie.
— Ale ja muszę swym ludziom coś w tej materyi powiedzieć!
— Nie! pan musisz milczeć!
— Nie uczyniliśmy jeszcze ze sobą żadnej przedwstępnej ugody?