Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/331

Ta strona została skorygowana.
—   311   —

— Hm! W całej jednak sprawie niebrak też i pewnego sęku. Przypuśćmy, że, zwolniwszy oficera, otrzymacie wzamian jeńców, oraz pozwolenie dla nas na odjazd. Ale, dopóki draby nie znajdą się po tamtej stronie rzeki, póty nie będziecie bezpieczni.
— Słuszna uwaga.
— Staraniem więc waszem powinno być, aby się odgrodzić przyzwoitą granicą od tych opryszków, a to byłoby możliwe tylko wówczas, gdyby się tratwą przeprawili na drugą stronę rzeki. Przypuszczam, że i majorowi zależy na tem, by się stąd mógł jak najprędzej ulotnić, a ku temu przydałaby mu się najlepiej nasza tratwa. Znowuż jednak nieszczęsne „ale“ włazi nam tu w drogę, bo jeżeli wypożyczymy mu tratwę, to kto ją przyholuje z powrotem do tego brzegu? Gdybyśmy zaś dali ludzi w tym celu, to major może ich zatrzymać i tratwy nie odesłać. Wobec tego czyż mogę pozwolić mu na to, by się przeprawił na mojej tratwie? Prawda, że gdy mu jej nie użyczę, utrudnię tem samem wasze położenie. Ale cóż mam robić!
— Może się znajdzie jaki inny sposób wyjścia. Gdyby tak naprzykład nadpłynęła jaka inna tratwa...
— Ba! gdyby! Zresztą, do licha, może dać mu tratwę, i niech go piorun trzaśnie! Zaczekamy tu, dopóki na nadpłynie z góry jaki parowiec. W tym poczciwym kraju jest taki zwyczaj, że tylko skinąć z brzegu, a statek wnet zatrzymuje się i zabiera pasażera z każdego miejsca.
— To byłoby bodaj najlepsze, gdyż ani my, ani wy nie ponieślibyście zbytniej szkody.
— Dobrze więc, uczynię tak. Zaczekam na parowiec, a choćby na jaką inną tratwę. Ale dokąd pan się stąd uda?
— To zależy od tego, jaki obrót weźmie nasza obecna sprawa. Nie mogę bowiem zdecydować się na nic bez yerbatera, z którym razem mamy odbyć podróż, a który jeszcze w tej chwili znajduje się w niewoli u tych opryszków.