— Po których pan okolicach podróżował? — zapytałem go. — Ja zmierzam do Santiago i Tucuman i potrzebuję dobrego przewodnika.
— Naprawdę? Mogę więc panu polecić dzielnego i doświadczonego człowieka, mego przyjaciela. Niech pan nie myśli, że to zwykły arriero, który tylko patrzy, jak wyzyskać na każdym kroku obcego podróżnego.
— A pan sam nie miałby chęci i czasu podjąć się tego zadania?
— Hm... — mruknął, patrząc na mnie badawczym wzrokiem. — Czy należy pan do ludzi bogatych?
— Nie.
— A... a... pieniądze mi pan pożycza! Czy mogę zapytać, w jakim celu pan podróżuje? czy nie jest pan poszukiwaczem złota, lub może jeździ pan dla innych jakich spekulacyi pieniężnych?...
— Nie.
— A no, może się namyślę... Kiedy pan stąd wyrusza?
— Jak najprędzej.
— Jabym jednak nie mógł jechać natychmiast, bo muszę załatwić pewną sprawę, która nie cierpi żadnej zwłoki. A zresztą mój przyjaciel, którego panu pragnę polecić, nie mieszka tutaj; musiałbym pana zaprowadzić do niego, a to kawał drogi w głąb Paraguayu. Nałożenie jednak drogi opłaciłoby się panu, bo przewodnik ów, nazwiskiem Sendador, jest, rzec mogę, w całym kraju najlepszy. Proszę tedy namyślić się nad tą sprawą i nie brać byle kogo, bo szkoda byłoby czasu i pieniędzy.
— Kiedyż więc i gdzie mógłbym się spotkać z panem i powiedzieć mu, jak postanowiłem?
— Ja właściwie miałem zamiar zostać tu tylko przez jutro, ale przedłużę swój pobyt jeszcze o jeden dzień. Do swej nory nie chciałbym pana zapraszać, i lepiej będzie, gdy przyjdę sam do niego.
— Dobrze, proszę przyjść jutro w południe do hotelu „Oriental“. Przypuszczam, że do tego czasu zdecyduję się.
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/34
Ta strona została skorygowana.
— 24 —