Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/365

Ta strona została skorygowana.
—   341   —

— Ha, wymuszasz to na mnie, majorze — odrzekłem po chwili udanego namysłu.
— Ja nic na nikim nie wymuszam, sennor.
— Jeżeli żądania przekazu pieniężnego pod grozą śmierci nie uważasz pan za wymuszenie, to nie wiem, co mu na to odpowiedzieć.
— Mniejsza o to! ważniejsza rzecz, coś pan postanowił.
— Rozumie się, że nie mogłem nic innego postanowić, jak tylko wystawić panu przekaz.
— Ale natychmiast. Na razie wystarczy, jeżeli potwierdzisz mi pan na papierze, że jesteś mi winien dziesięć tysięcy talarów. Formalny przekaz wystawisz pan później.
— Dziesięć tysięcy! No, no! nie sądziłem, aby żołnierze wasi byli tak wspaniale wyposażeni!
— Przynajmniej pan będziesz wyposażony wspaniale. Proszę usiąść i pisać. Oto kartka papieru i ołówek! Po tych słowach majora na rozkaz jego rozwiązano mi ręce i posadzono obok niego. W chwili, gdy byłem zajęty pisaniem, ukazał się nad rzeką Piotr Aynas ze swą Dayą. Nie wiedzieli oni, co się tu stało. Zobaczywszy więc bolarzy, zdziwieni, zatrzymali się oboje, patrząc ku nam, a major krzyknął:
— Tutaj, tutaj! bo inaczej każę strzelać!
Groźba jednak majora nie poskutkowała: Indyanin i jego żona najspokojniej poszli dalej, znikając w zaroślach.
— Marsz za nimi! — rozkazał major kilku swoim ludziom. — Przeszukać ich chatę i zabrać wszystko, co się da. Może znajdziecie pieniądze, które niedawno otrzymał.
Draby pobiegli natychmiast, ale po niejakim czasie wrócili z próżnemi rękoma, oświadczając, że Aynas z żoną znikli, jak kamfora, w chacie zaś ich nie było nic do zabrania.
Major po otrzymaniu ode mnie przekazu rozkazał związać mię ponownie i zawlec do reszty jeńców,