Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/366

Ta strona została skorygowana.
—   342   —

przyczem pozwolono nam rozmawiać ze sobą, co uważałem za wielki błąd z ich strony. Następnie dwóch bolarzy pobiegło w górę rzeki aż do najbliższego zakrętu, mając sobie zalecone dopilnować chwili, gdy przepływać tam będzie jaki okręt lub tratwa. Major, wydawszy im to polecenie, zwrócił się do mnie ze słowami:
— Jak się pan domyślasz, mamy zamiar przeprawić się przez rzekę poraz wtóry, i prawdopodobnie radbyś pan wiedzieć, w jaki sposób znaleźliśmy się tutaj tak prędko po przepłynięciu na tamtą stronę.
Nie odrzekłem na to nic, a on ciągnął dalej:
— Pan sam ułatwiłeś nam tak szybki powrót... Aha, mam oświadczyć panu ukłony od flisaków. Przesyłają mu serdeczne podziękowanie za to, żeś ich uwolnił z mych rąk.
— Głupcy! — mruknąłem.
— A jednak, gdybyś pan ich oswobodził, to rzeczy w tej chwili inaczej byłyby się przedstawiały.
— Pocóż miałem ich oswobadzać, skoro nie groziło im żadne niebezpieczeństwo? Zresztą nawet czasu na to nie było.
— Właściwie nie troszczyłeś się pan o nich, i dlatego zemścili się na was, przewożąc mój oddział z powrotem na tę stronę rzeki, ale znacznie niżej, abyś pan tego nie zauważył. Widzisz więc, że umiemy dać sobie radę nawet z takimi śmiałkami, jak pan ze starego kontynentu, no, i potrafimy wyzyskać ich zdolności dla swoich celów. Jesteś pan odtąd żołnierzem mojego oddziału. Że jednak mam niezachwiane przekonanie, iż przy najbliższej sposobności będziesz pan usiłował uciec ode mnie, więc musisz być skrępowany aż do chwili, gdy się przekonam, że ucieczka jego będzie niemożliwa. Jesteśmy więc tymczasem ze sobą w porządku, sennor!
To rzekłszy, odszedł, nie troszcząc się już o mnie dalej.
Jeńcy słyszeli tę naszą rozmowę, bo ułożono mię