manej. Na środku stał stół, a na nim paliła się lampa. Na zydlach naokoło stołu siedzieli jacyś mężczyźni, którzy, wywnioskowałem to z ich butnej postawy, należeli do korpusu oficerów; ale w jakich byli rangach, nie mogłem odgadnąć, gdyż nie mieli na sobie żadnych odznak. Zostawiwszy tu żołnierzy, którzy mię prowadzili, przeszliśmy stąd do następnej jeszcze izby, urządzonej w stosunku do poprzednich z pewnym kom fortem. Tu stały dwa stoły: jeden koło okna bez szyb, drugi na środku pokoju. Przy pierwszym siedzieli dwaj oficerowie, paląc papierosy; przed nimi stały szklanki z winem. Przy stole środkowym zajmował miejsce oficer w starszym wieku. W tej chwili przyglądał się on pilnie rozłożonej przed nim mapie, szukając snadź jakiejś miejscowości na niej.
Był to człowiek około lat sześćdziesięciu, a jednak nie miał jeszcze siwych włosów. Ubranie jego składało się z bogato wyzłoconego niebieskiego fraka i białych spodni. Na nogach miał buty z wielkiemi cholewami. Szlify u ramion zwisały mu niemal po łokcie. Zdawało mi się, że mam przed sobą jakiegoś skarykaturowanego „rycerza“ z operetki — tak mizerną wydała mi się ta postać wyzłoconego dowódcy bosych i obszarpanych żołnierzy. Rozumie się, najmniejsza trwoga nie zmąciła mego spokoju, a tylko gniewało mię w tej chwili to, że stojący obok mnie major miał na sobie mój pas, a w nim moje rewolwery. Najwidoczniej drab ten przywłaszczył sobie wszystkie moje rzeczy.
Staliśmy przy drzwiach około pięciu minut, a major, nie mając odwagi przystąpić wprost do zwierzchnika swego, chrząkał i kaszlał, dzięki czemu generał, nie znalazłszy snadź na mapie szukanej miejscowości, raczył wreszcie podnieść głowę, a obrzucając mię bystrem i przenikliwem spojrzeniem, zapytał majora:
— Czy to ten przybłęda z Europy?
— Tak, generale.
— Dobrze. Zostaniesz pan tutaj, aby go potem znowu odprowadzić.
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/381
Ta strona została skorygowana.
— 355 —