mnie poważył, potwierdza pańskie słowa. Ale mniejsza o to — machnął ręką, a rozparłszy się na krześle, zapytał mię raz jeszcze:
— Jesteś pan z Europy?
— Tak, sennor — odrzekłem.
— Czem się pan zajmujesz?
— Jestem uczonym podróżnikiem.
— Olala! Jeżeli tam, w starym kraju, wszyscy uczeni podobni są do pana, to radbym wiedzieć, jak wobec tego wygląda prostak.
— U nas, panie generale, niema prostaków wogóle.
Wątpię, czy nawet pospolity analfabeta tykałby u nas obcemu człowiekowi. Poniżałoby to jego samego.
— Zastrzegam, że uwag podobnego rodzaju nie zniosę, i może być z panem bardzo źle.
— Nie obawiam się wcale pańskiej groźby i nie mogę sobie wyobrazić, kto pana upoważnił przemawiać do mnie podobnego rodzaju tonem. To, że pan jesteś generałem, nie stawia pana wyżej odemnie. Zresztą pierwszy lepszy frajter z którejkolwiek armii europejskiej niewątpliwie posiada więcej zdolności i... taktu, niźli pan. Mniejsza jednak o to. Zapytam tylko, jakiem prawem śmiesz pan wymyślać mi od wagabundów. Czy znasz mię pan? Czyś dochodził, dlaczego, z jakiego powodu znalazłem się przed panem? Czy jesteś pan pewny, że nie dałeś się wprowadzić w błąd? Wagabundami są ci, którzy mię tu przyprowadzili, i ja domagam się, abyś ich pan jak najsurowiej ukarał.
Wypowiedziałem to wszystko tak szybko, że nie był w możności przerwać mi, a miał wygląd człowieka, którego najniespodziewaniej wypoliczkowano. Obecni zaś patrzyli na mnie z nieopisanem zdziwieniem, również zaskoczeni widać mojem śmiałem zachowaniem się.
Właściwie jednak postawa moja wobec generała nie była wyrazem odwagi, lecz jedynie taktyki. Wiedziałem z góry, do czego zmierzam. Bystre rozejrzenie się w sytuacyi pouczyło mię dokładnie o wszystkiem. Okna były tu tak małe, że nikt przez nie nie mógł
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/383
Ta strona została skorygowana.
— 357 —