Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/386

Ta strona została skorygowana.
—   360   —

zakomunikowania Jordanowi ogromnie ważną wiadomość.
— Nie wierzę.
— Bez tego, co mu mam powiedzieć, przedsięwzięcie jego w żaden sposób się nie uda!
— Wykręty! Każdy zasądzony zmyśla podobne niedorzeczności, aby tylko odwlec chwilę egzekucyi. Nie, panie! Nie zobaczysz się pan z naszym wodzem, bo zresztą zachowanie się pańskie jest tego rodzaju, że już z samej przezorności nie mógłbym dopuścić do czegoś podobnego.
— Więc jakże? Chcecie mię rozstrzelać natychmiast, pomimo, że nie macie do mnie, jako do obcego obywatela, żadnych praw?
— Powiedziałem już panu przecie, że tu obowiązuje stan wyjątkowy.
— Generale! bierzesz na siebie wielką odpowiedzialność.
— Już ja wiem, co czynię. Majorze, wyprowadzić delikwenta i złożyć mi potem raport o jego śmierci.
— Ależ w ten sposób nie tracą ludzie nawet zbrodniarzy! — rzekłem surowo, wysuwając równocześnie ręce z rzemieni. — Czy nie mógłbym przynajmniej prosić o księdza?
— Niepotrzeba! Zabrać go!
— Szkoda, generale, że pan mię nie znasz, gdyż w przeciwnym razie postąpiłbyś ze mną trochę oględniej. Pan mię nie każesz rozstrzelać! Domagam się tego stanowczo!
— Ee! Na co pan czekasz jeszcze, panie majorze? — krzyknął, tupiąc nogą i wskazując drzwi. Major chciał mię chwycić za ramię, ale nie zdążył, gdyż otrzymał odemnie potężny cios pięścią w głowę i, zatoczywszy się, runął na podłogę. W jednej chwili wyrwałem mu z za pasa obydwa moje rewolwery i, skierowawszy jeden do oficerów, drugi do generała, ostrzegłem:
— Panowie, proszę mówić po cichu, aby ci, co