Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/387

Ta strona została skorygowana.
—   361   —

są w przyległej stancyi, niczego się nie domyślili. Przytem, jeżeli kto z was choćby ręką poruszy bez mego zezwolenia, dostanie kulą w łeb!
Nagły ten zwrot w sytuacyi oszołomił wprost obecnych. Czegoś podobnego przypuszczczać nawet nie mogli. Stali więc, jak wryci, a ja mówiłem:
— Wspominałeś mi, generale, że po mnie można się wszystkiego spodziewać. No, i nie omyliłeś się. Możecie panowie być pewni, że, zanim dam się rozstrzelać, padniecie wszyscy trzej od moich kul. Przeliczyliście się bowiem. Ja nie jestem pastuchem argentyńskim, który na samo słowo „generał“ dałby się w ośli kąt zapędzić. Ja cenię ludzi, nie zaś tytuły, i nie dam się wywieść w pole byle łobuzom. Ten oto tak zwany „major“ wpadł w granice Uruguayu, jako pospolity zbój, a że chcieliśmy mu przeszkodzić w jego zbrodniach, przyszła wam ochota stracić mię. Widzicie jednak, że ze mną sprawa nie jest tak łatwa, jak się wam zdawało. Proszę zająć miejsca!
Wahali się przez chwilę spełnić mój rozkaz, więc powtórzyłem:
— No, proszę siadać! Te rewolwery zrabował mi major i należą one do mnie; znam cudownie ich własności i umiem posługiwać się nimi.
Postąpiłem dwa kroki naprzód, trzymając rewolwery w obu rękach, gotowe do strzału. Domyślam są wszakże, że twarz moja wyglądała o wiele groźniej, niż lufy mej broni, gdyż oficerowie strwożeni usiedli, a generał ledwie zdołał wykrztusić:
— Nie będziesz pan strzelał... to byłoby zbyt ryzykowne z pańskiej strony.
— Co pan mówisz? Cóż może mieć do zaryzykowania człowiek, osądzony na śmierć?
— Ale krok ten i tak pana nie uratuje!
— To jeszcze pytanie, generale! Przytem zbrodnia, którą na mnie chcieliście popełnić, wydając barbarzyński wyrok, a nie mając do tego najmniejszego prawa, wymaga pomsty. Zresztą skąd pan wiesz, że się od was