Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/389

Ta strona została skorygowana.
—   363   —

— Ba, ale co u stu dyabłów pomyśli sobie Jordan, gdy się dowie, że... że...
Nie mógł jakoś wykrztusić reszty słów, więc podchwyciłem żywo:
— Że dałeś się pan przycisnąć do muru „jakiemuś wagabundzie z Europy“? Możesz być pewny, generale, że przebaczy to panu. Bo w każdym razie lepsze to, niż gdyby miał później dowiedzieć się, że przez zamordowanie mię wynikła dla niego niepowetowana strata. Kładę zaś nacisk na to i przysiągłbym w tej chwili, że pan jesteś przekonany o zupełnej mojej niewinności!
— A gdybym się zgodził na pańskie warunki, czy oddasz pan broń? — zapytał wymijająco, nie dając odpowiedzi na powyższą moją uwagę.
— O, nie. Oddam ją jedynie Jordanowi. Widzę tu jakieś drzwi. Co się znajduje poza niemi?
— Próżny pokój.
— Nie można z niego uciec?
— Nie.
— Wobec tego zechciej pan sprowadzić tu moich towarzyszów i dostarczyć nam pożywienia oraz papierosów. Gdy przybędzie tu Jordan, oddam mu osobiście przez drzwi moje rewolwery. Tymczasem jednak do chwili jego przybycia zatrzymam je przy sobie.
— Czy przyrzekniesz nam pod słowem, że nie przedsięweźmiesz ucieczki i że wogóle nie uknujesz względem nas żadnego zamachu?
— Owszem, przyrzeknę, ale pod warunkiem, że i pan również pod słowem honoru spełnisz moje żądania.
— Dobrze, zgadzam się. Oto moja ręka!
Chwycił w dłoń moją rękę, ale widziałem, że kosztowało go to wiele odwagi.
Przy tej sposobności rzekłem:
— Major Cadera dał mi dwa razy słowo honoru i dwa razy je złamał. Sądzę jednak, że pan, panie generale, cenisz honor więcej, niż on. Ufam panu najzupełniej. Teraz cofnę się do tego pokoju i oczekiwać