— Poco? w jakim celu?
— Aby wyprowadzić was stąd, z pośród tych tysięcy żołnierzy, w miejsce dla nas bezpieczniejsze. Nikt nie poważy się nawet ręki na nas podnieść, bo w tej chwili odebralibyśmy życie wszystkim jeńcom, a przedewszystkiem panu. Jestem zdecydowany uczynić to w tej chwili, jeżeli tylko zechcesz mię zmusić do złożenia mu dowodu, że podobne przedsięwzięcie udać się musi. Ja, mój panie, miałem już do czynienia z ludźmi nie takimi, jak pan. Biłem się z przerozmaitego rodzaju łotrami, rozbójnikami, handlarzami niewolników, Indyanami, i to najczęściej sam jeden przeciw setkom, mam więc dosyć doświadczenia w tym względzie, i ilość wrogów wcale mię nie zastrasza. Zobaczysz pan zresztą, jak was wszystkich stąd wyprowadzę i odstawię nad rzekę. Będziecie mię błagali o łaskę, bo zawiśnie nad głowami waszemi groza wielkiej przegranej, no, i dostania się do niewoli, a następnie na szafot. Tak się sprawa wasza przedstawia w tej chwili, dzięki bezwzględnemu traktowaniu przez was mnie i moich towarzyszów. A przecie przyszedłem tu do was, jako przyjaciel, przynosząc wam istotną pomoc. Pięknie odwdzięczyliście się nam za życzliwość; potraktowaliście nas, jako wagabundów, odebraliście nam mienie, a wreszcie zagroziliście śmiercią. Nie, panie! teraz już nie dam się wam wodzić za nos, nie pozwolę sobą pomiatać.
Słowa te wywarły na Jordana wielkie wrażenie.
— Czego pan właściwie chcesz od nas? — spytał drżącym głosem.
— Uczciwego z nami postępowania! niczego więcej! Chcę być wolnym, i to natychmiast!
— Miałem zamiar wysłać pana raniutko do Buenos Ayres razem ze swoim pełnomocnikiem...
— Bardzo to pięknie, ale to jeszcze nie daje powodu do traktowania mię dzisiaj, jak więźnia. Któż to ma być tym pełnomocnikiem?
— Major Cadera.
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/415
Ta strona została skorygowana.
— 387 —