Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/417

Ta strona została skorygowana.
—   389   —

a widząc, że ten twierdząco skinął głową, rzekł do mnie:
— Otrzymacie z powrotem wszystko, oprócz sumy, którą odebraliście majorowi.
— Tej nie dam sobie wcale odciągnąć, gdyż major wypłacił ją pogorzelcom, jako odszkodowanie za swoje względem nich wybryki.
— Co pana właściwie mogło obchodzić puszczenie z dymem tych obcych mu ludzi?
— Każdego uczciwego człowiek a uważam za swego bliźniego i nie mogę być obojętnym, gdy mu kto wyrządza krzywdę.
— Zresztą niepotrzebnie się pan targujesz. Pieniądze te odliczymy z sumy estancyera, nie zaś z pańskiej.
— Z mojej, czy też z estancyera, to wszystko jedno. Nie zgadzam się na to, i kwita!
— Czyżby układy nasze miały się rozbić z racyi tego jednego punktu?
— Owszem, jeżeli pan od swego żądania nie odstąpi...
— Ba! Cadera domaga się zwrotu tych pieniędzy bezwarunkowo.
— A my bezwarunkowo domagamy się zwrotu naszych. Poco major podpalił dom ranchera?
— Odbiliście mu też stadninę...
— Zupełnie sprawiedliwe; niechby był jej nie rabował.
— Pan masz strasznie twardą wolę.
— Tak. A przytem ma ona tę właściwość, że staje się coraz twardszą w miarę tego, jak ktoś nie chce się do niej stosować. I niech pan weźmie pod uwagę, że przy takim mym charakterze nie byłoby dziwnem, gdybym cofnął to, na co już zezwoliłem.
— Cóż ja zrobię? Cadera zażąda wynagrodzenia...
— To pańska rzecz, nie moja. Zresztą jestem pewien, że pieniądze, które mu zabrałem, nie były jego własnością. Przecie on, działając w interesie pańskim,