Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/462

Ta strona została skorygowana.
—   428   —

lanego wodą, a poklepawszy konia po szyi, zachęciłem go do skoku. Rumak rzucił się naprzód, i znalazłem się w wodzie, która sięgnęła mi niemal po piersi.Dzielne zwierzę, pomimo podwójnego ciężaru, opanowało prąd i popłynęło wpoprzek do brzegu. Całe szczęście, że wicher dął z dołu, gdyż inaczej fale uniosłyby mego gniadosza daleko pod stromy brzeg, gdzie wylądowanie było niemożliwe. Niebawem rumak mój trafił na stały grunt, i po chwili znalazłem się na lądzie, najwcześniej oczywiście ze wszystkich, podążających do brzegu. Zeskoczywszy z siodła wraz ze swym żywym ciężarem, ułożyłem Indyankę na ziemi i rzuciłem coprędzej lasso bratu Hilario, który borykał się jeszcze z prądem. Wyciągnąwszy go na brzeg, ułatwiłem w ten sam sposób wydostanie się z wody Montesowi, który natychmiast rzucił swoje lasso towarzyszom, i tak we dwójkę pracując, wydobyliśmy na ląd wszystkich.
Jednocześnie wydostał się z wody ów elegancki pan, a właściwie oficer, więc podszedłszy do niego, oddałem mu portfel z papierami w zupełnie suchym stanie, choć sam, jak i wszyscy, przemoknięty byłem do nitki, z wyjątkiem kapelusza.
Tymczasem niebo wyjaśniło się już znacznie, i tylko wicher gwałtowny dotychczas się nie uspokoił. Pozostali na okręcie podróżni, zbici w gromadę, wyciągali ku nam ręce, błagając o ratunek, gdyż okręt począł coraz głębiej zapadać pod wodę. Flisacy tymczasem dla ocalenia nieszczęśliwych z narażeniem własnego życia, zebrawszy się na końcu drugiego pola tratwy, rąbali siekierami więzy, a fale zabierały tęgie kloce drzewa i unosiły z prądem. Dzięki tej wytężonej pracy udało się ostatecznie osadzić w wodzie przód statku, i koła jego osiągnęły naturalne położenie, poczem kapitan zarządził ostrożne cofnięcie okrętu z pośród tratwy i kazał skierować do brzegu. A był już na to czas wielki, gdyż istotnie w jednym boku okrętu wybita została pokaźna dziura, przez którą woda poczęła się wciskać gwałtownie, grożąc rychłem zatonięciem.