Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/467

Ta strona została skorygowana.
—   433   —

brat Hilario. — Poznaliśmy Caderę w takich warunkach, że byłoby nam obecnie bardzo przyjemnie nie słyszeć jego nazwiska.
— A! domyślam się. Musiał coś względem was zawinić, i nie chcecie przypominać sobie tej przykrości.
— Być może — rzekł brat Hilario.
Oficer, widząc, że nie wydobędzie nic z zakonnika, zwrócił się do mnie w zamiarze zapytania o coś, lecz udałem, że tego nie spostrzegam, z czego powinien był zrozumieć, iż temat rozmowy i dla mnie nie jest wcale przyjemny.
Nie zraziło to jednak oficera i rzekł:
— Przepraszam, bardzo przepraszani, sennor! Zauważyłem, że pan niechętnie wspomina o tym człowieku... a jednak śmiałbym prosić o odpowiedź chociażby na kilka tylko pytań.
— Niestety, nie mogę udzielić żadnych w tym względzie wskazówek osobie, której nie znam, i to wskazówek o kimś, co niewart, bym się nim zajmował.
— Więc uważa mię pan za osobę podejrzaną? — zapytał. — Czy istotnie wyglądam na takiego? — A po chwili dodał: — Zresztą... może pan masz i racyę. Wszak i ja pana nie znam. Pan nie tutejszy?
— Prószę się przekonać — odparłem, podając mu paszport.
Nieznajomy przeczytał moją legitymacyę, a oddając mi ją, rzekł:
— Teraz wiem już. Jak wynika z pieczęci meldunkowych, przebywa pan tutaj zaledwie od dwóch tygodni.
— A widzisz pan. Czy możliwe więc, abym w tak krótkim czasie dał się porwać prądom politycznym w kraju zupełnie mi obojętnym?
— No, tak... A co za jedni są pańscy towarzysze?
— O mnie pan pyta? — wtrącił żywo zakonnik. — Nazywają mię powszechnie bratem Jaguarem...
— Brat Jaguar? — powtórzył obcy ze zdziwie-