Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/469

Ta strona została skorygowana.
—   435   —

— Ależ zechce mi pan może poświęcić z pół godziny, a będę panu niezmiernie obowiązany. Proszę wziąć pod uwagę, że wybrałem się umyślnie do prowincyi Corrientes, aby z tamtej strony zaatakować Jordana, podczas gdy inni napadną nań z południa. Naturalnie, zechcecie panowie zachować to przy sobie...
— Proszę być spokojnym. Ale śmiem zauważyć, że zadanie pańskie będzie ogromnie trudne.
— Dlaczego?
— Bo Jordan posiada tak znaczną siłę, że nie dacie mu rady.
— No, w tej chwili jestem sam; ale mam nadzieję, że w przeciągu kilku tygodni zwerbuję znaczną armię i będę mógł z powodzeniem plan mój doprowadzić do skutku.
— Ku temu będzie panu potrzeba bardzo wiele koni, a mieszkańcy Corrientes nie dostarczą tyle.
— Czyżby armia Jordana była tak wielka?
— Ależ, panie! to poważna siła! W samej głównej kwaterze zgromadził on kilka tysięcy konnicy, a drugie tyle zapewne rozmieścił w innych garnizonach. Ma więc do dyspozycyi wcale pokaźną armię. Ponadto prowincya Entre Rios leży, jak panu wiadomo, między dwiema rzekami, które stanowią znakomitą naturalną linię obronną.
— Ba, my zato mamy okręty.
— Które nie na wiele się tu przydadzą.
— Tak, ale sądzę, że jedna prowincya nie będzie mogła opierać się długo przeciw kilku innym. Zresztą Jordan nie ma pieniędzy, a musi przecie opłacać spory żołd swym żołnierzom, aby mu nie dezerterowali.
— Pieniędzy dostarczy mu zagranica.
— Tak pan myśli? Mnie się jednak zdaje, że żadne z państw nie zechce popierać człowieka, na którym cięży zbrodnia.
— Zupełnie słusznie. Ale jemu pieniędzy dostarczą prywatne osoby i instytucye. Proszę wziąć pod uwagę naprzykład stosunki kolei żelaznych w Argentynie.