— Czyżby stryj wyprowadził się stąd?
— Nie; mieszka jeszcze, ale tylko jako mój gość.
— Hm! niebardzo mię ta wiadomość cieszy, sennor. Dlaczego stryj sprzedał to rancho?
— Bo sprzykrzyło mu się siedzieć na jednem miejscu i woli włóczyć się po świecie, szukając przygód. Przypuszczam, że wieczorem powróci. Wyjechał na dłuższą przejażdżkę.
— Czy pan zechce udzielić nam gościnności?
— Owszem.
— Ja z yerbaterami mogę się przespać na dworze, a tylko idzie nam o kwaterę dla innych panów. Czy ma pan jaką wolną izdebkę?
— Niestety, zamówili ją już wcześniej inni goście, którzy tu wnet przybędą. Jeżeli zechcecie rozłożyć ognisko na wolnej przestrzeni, to będzie wam o wiele przyjemniej, niż w zadusznej izbie.
— Słusznie — wtrąciłem. — Pozostaniemy więc na dworze, i proszę nam tylko wskazać miejsce, gdzie moglibyśmy rozłożyć ogień.
— Możecie to uczynić niedaleko od domu, gdzie są już ślady ognisk.
— A pozwolicie mi zaprowadzić swego konia do corralu?
— O, nie radziłbym — rzekł gaucho.
— Mam tam bardzo niesforne zwierzęta i towarzystwo ich byłoby dla pańskiego rumaka niebezpieczne. Możeby się pan zgodził umieścić go w szopie, gdzie przechowują się narzędzia. O obrok i wodę postaram się sam.
— Gdybyś pan postarał się również o kawał mięsa dla nas, oczywiście za wynagrodzeniem, bylibyśmy bardzo zadowoleni.
Na wspomnienie o zapłacie twarz gaucha rozjaśniła się nagle i stał się dla nas natychmiast uprzejmiejszym. Bezzwłocznie też zaprowadził mego konia do szopy, dokąd i ja się za nim udałem.
Szopa była tak obszerna, że zmieściłoby się w niej ze dwadzieścia koni. Były tu ułożone motyki, łopaty
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/473
Ta strona została skorygowana.
— 439 —